Słowa: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Jezus przytacza z Psalmu 22. Ponadto interpretacja oryginału fragmentu ewangelii wg Św. Marka wskazuje na to, że Chrystus na krzyżu odmówił cały Psalm 22, a nie jedynie początkowy jego fragment. W tym świetle słowa Jezusa z Krzyża nabierają zupełnie nowego znaczenia. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei». Odpowiedział Mu Piotr: «Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię». Jezus mu rzekł: «Zaprawdę, powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz». Na to Piotr: «Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie». Podobnie Ewangelia na dziś 28 marca 2021 z komentarzem. niedziela 28 Marzec 2021. Niedziela Palmowa (B) Ściągnij. Dzielić. Zobacz Pierwsze Czytanie i Psalm Responsoryjny. Tekst Ewangelii (Mk 14,1—15,47): Za dwa dni była Pascha i Święto Przaśników. Arcykapłani i uczeni w Piśmie szukali sposobu, jak by Jezusa podstępnie ująć i zabić. 674 views, 19 likes, 5 loves, 3 comments, 5 shares, Facebook Watch Videos from Duszpasterstwo Środowisk Twórczych Archidiecezji Gdańskiej: Niedziela, 5 Autor: Maja (---.icm.edu.pl) Data: 2002-11-08 10:02 Witam! Chciałabym zrozumieć jedna z ostatnich słów Jezusa na krzyżu, Mt 27,46. Przecięż Bóg Syna nie opuścił i Chrystus dobrze o tym wiedział. Przemawiając do uczestników Synodu Papież Franciszek pięciokrotnie zachęcał do przeczytania tekstów św. Bazylego, które zostały rozdane uczestnikom. Poniżej publikujemy teksty, o których mówił Ojciec Święty w tłumaczeniu o. prof. Bazylego Degórskiego, paulina, patrologa, wykładowcy na papieskich uczelniach w Rzymie. BP KEP Psalm 22 Męka Sprawiedliwego i wysłuchanie Jego prośby Jezus zawołał donośnym głosem: "Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Mt 27, 46) I. Psalm 91: 1-2 1 Każdy, kto przebywa w schronieniu Najwyższego, spocznie w cieniu Wszechmocnego.2 Powiem Panu: „On jest moją ucieczką i twierdzą, mój Boże , komu ufam ”. Psalm 24: 1 1 Pana jest ziemia i wszystko na niej, świat i wszyscy na nim żyjący. Psalm 22: 1 1 Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Psalm 27: 1 Tak usiłujemy przyjąć Ukrzyżowanie. W owej godzinie zamilkł sam Bóg. Mogło się wydawać, że nie słucha - nie wysłuchał Jezusa. Czyż nie skarżył się On głośnym krzykiem: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (Mt 27, 46). Słowa nie są nowe. Stanowią początek Psalmu 22. Stacja XI – Przybicie Jezusa do krzyża. „Ukrzyżowali Go i rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy, co który miał zabrać. A była godzina trzecia, gdy Go ukrzyżowali (…). Razem z Nim ukrzyżowali dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej Jego stronie. Tak wypełniło się słowo Pisma: W poczet Gx3QLW. Parafia Archikatedralna w Łodzi ul. Piotrkowska 265 90-457 Łódź tel. 42 636 10 68 Godziny Kancelarii Parafialnej od pon. do pt.: 9:00-12:00 i 15:00-17:00 w soboty: 9:00-12:00 w niedziele i święta nieczynna Nr konta parafii Bank PEKAO 29 1240 1545 1111 0000 1167 6274 Email Rozmowa z ojcem Radosławem Rafałem, misjonarzem Świętej Rodziny. 4. Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Piotr Sacha: Dramatyczny krzyk staje się modlitwą? Ojciec Radosław Rafał MSF: Tak. „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” – słyszymy tu, jak Pan Jezus modli się Psalmem 22. To znaczy cytuje? Hm... To dobre pytanie. Cytuje. Ale trzeba pamiętać, że On sam jest Słowem. To trochę tak, jakby cytował samego siebie? Właśnie. Święty Augustyn wyjaśniał tę scenę tak, że Jezus wypowiada słowa jako Głowa Ciała, którym jest Kościół. Dlatego w tej modlitwie są wszystkie nasze zmagania, nasze udręczenia, utracone nadzieje. Syn skarży się Ojcu czy na Ojca? Warto wsłuchać się w cały Psalm 22. To psalm cierpiącego Izraela. Jezus streszcza udręczenie wszystkich, którzy nie rozumieją, dlaczego Bóg się ukrywa, dlaczego jest nieobecny. Solidaryzuje się z nimi. Jakby mówił z krzyża: „Rozumiem, co czujesz. Ja jestem”. Spójrzmy na tę scenę w kontekście całego życia Jezusa. On wskazuje na Ojca, który jest miłosierny, dobry, łagodny i łaskawy. Sam zwraca się do Niego – Abba, Tatusiu. Ma z Ojcem Niebieskim osobistą, intymną relację. Tu, na krzyżu, woła jako człowiek tak bardzo udręczony, opuszczony... Nie boi się okazać ludzkiej słabości. Ma serce na dłoni. I daje możliwość, byśmy mogli przyjrzeć się temu sercu. Zresztą pozwala przebić sobie bok. Tak, bardzo realnie, pokazuje serce. To prawda, nie boi się tego, co ludzie powiedzą. Jest autentyczny. Znów daje nam wzór: bądź zawsze wierny i szczery. Pan Jezus zaprasza nas do tej drogi, którą przebył psalmista. „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku. Boże mój, wołam przez dzień, a nie odpowiadasz, i nocą, a nie zaznaję pokoju” – tak brzmi początek Psalmu 22. Kończą go zaś takie słowa: „A moja dusza będzie żyła dla Niego, potomstwo moje Jemu będzie służyć, opowie o Panu pokoleniu przyszłemu, a sprawiedliwość Jego ogłoszą ludowi, który się narodzi: »Pan to uczynił«”. Szczęśliwe zakończenie. Rozpoczynamy drogę. Prowadzi od poczucia pustki i opuszczenia do zmartwychwstania. Bo lament kończy się pieśnią dziękczynienia. A to znaczy, że nic się nie kończy. Dopiero się zaczyna. Kiedy masz poczucie nieobecności Pana Boga, Jezus mówi Ci: wytrwaj, a będziesz błogosławił Pana. Mówi o. Radosław Rafał MSF: Jeśli nie slyszysz radia spróbuj inny strumień lub zewnętrzny player Kolejna rozmowa z cyklu „7 słów z krzyża” w środę, 3 kwietnia Można być samotnym z wyboru. Można być samotnym wbrew sobie. Można czuć się samotnym z braku bliskich czy przyjaciół. Ale samotność można odczuwać nawet wtedy, gdy jest się otoczonym przez wielu ludzi. Nawet tych bliskich i przyjaciół. Bo samotność miewa różne oblicza. W życiu wierzących czasem przyjmuje straszną postać wrażenia opuszczenia przez Boga. Zawsze, gdy nie jest chciana, gdy boli i doskwiera, staje się trudna do zniesienia. Jak fizyczny ból wdziera się w ludzkie życie i jak fizyczny ból uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Nie wiem, czy można powiedzieć, że krzyż Chrystusa uczy człowiek znosić samotność. To ból, przed którym trudno uciec, trudno się obronić. Prawdą jednak pozostanie, że pamięć o przeżywającym w osamotnieniu swoją mękę i śmierć Jezusie może przynieś ulgę każdemu osamotnionemu. Gdy się ją odczuwa, można powiedzieć: mój Mistrz to zna, bo sam samotności doświadczył. A jeśli zna, to pewnie ją rozumie. Rozumie mój stan, rozumie mój smutek, to, że nie mogę znaleźć sobie miejsca, że ciągle czegoś szukam; że ciągle chcę jakoś wypełnić moje pustki. Samotność Jezusa rozpoczęła się długo przed Jego męką i śmiercią. Gdy w radosnym ferworze nauczania i cudów Jezus zapowiadał swoim uczniom, że zostanie zabity, oni nie rozumieli. Ale i nie dopytywali. Ten temat jakby ich nie obchodził. Woleli go unikać. Jak zdrowy woli unikać rozmawiania z chorym o jego lęku przed śmiercią. „Nie przyjdzie to na Ciebie” – słowami Piotra z Cezarei upominają chorego niejedni, pogłębiając tylko ich samotność. I ta samotność, to niezrozumienie, to unikanie trudnych tematów towarzyszyło Jezusowi od Ostatniej Wieczerzy aż po Ogrójec. Gdy On się modlił, oni spali, mimo że prosił, aby z Nim czuwali. Choć im mówił o tym, co Go czeka, zlekceważyli Jego obawy i lęk. Potem przyszło im już pewnie tylko żałować. Nie tylko tego, że w chwili próby uciekli, ale też tego, że w ostatnich godzinach nie czuwali ze swoim Mistrzem. Samotność towarzyszyła też Jezusowi w obliczu sędziów i oprawców. Wprawdzie dwóch uczniów poszło za Nim do domu arcykapłana, ale niebawem jeden z nich wyparł się, że Go zna. Jezusa otaczali głównie wrogowie. Ludzie życzliwi – a wiemy, co najmniej o Nikodemie – nie przebili się przez jazgot, drwiny i szyderstwa. Nikt nie obronił Jezusa przed zniewagami i opluciem. Nie było przeciwwagi dla tych, którzy krzyczeli na całe gardło „ukrzyżuj go”. Przeciw sobie miał wrogi motłoch, a za sobą może kilku wystraszonych, milczących zwolenników. Gdzie się podziali ci, którzy jeszcze niedawno wołali „Hosanna Synowi Dawida”? Łatwiej nieść krzyż, gdy znajdzie się do pomocy ktoś bliski. Jezus dźwigał go sam. Pomagał mu człowiek przymuszony przez żołnierzy. Wprawdzie niektóre kobiety płakały nad Jego losem, podobno któraś nawet otarła Mu twarz z potu i krwi, ale pewnie cierpienie oddzieliło już wtedy Jezusa od reszty świata. Ból ogłupia, sprawia, że trudno kogokolwiek widzieć. Choćby byli wokół bliscy, choćby stali pod krzyżem, choćby płakali czy słowami dodawali otuchy, w bólu człowiek jest zupełnie sam. Bo żadne współczucie tego bólu skatowanego ciała nie zmniejszy. Trwanie bliskich pod krzyżem nie zmniejszy bólu przebitych rąk i nóg i nie doda sił do walki o każdy łyk powietrza. W bólu Jezus był zupełnie sam. Tak bardzo, że wołał słowami Psalmu: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”. Można widzieć w tych słowach Jezusa ostatnie Jego kazanie, w których przypomina, iż w tym psalmie zapowiedziana została Jego męka. Można – jak chce Katechizm Kościoła Katolickiego – widzieć w nich przyjęcie nas, ludzi oddzielonych od Boga, byśmy razem z Jezusem do Boga się zbliżyli. Ale można też widzieć w nich ślad takiego bólu, w którym wydaje się, że nawet Bóg o człowieku zapomniał. Jeśli Jezus przeżywał taki ból, to czy Bóg nie rozumie szczególnie tych, którzy podobnie jak On cierpią? Samotność w lęku przed jutrem, samotność w obliczu wrogiego tłumu, samotność w trudnym do zniesienia bólu. Trzy samotności, które w dzień męki i śmierci przyszło znosić naszemu Panu. Może się zdarzyć, że i mnie przyjdzie je znosić. Gdy przyjdą, będę mógł powiedzieć, że mój Pan i Nauczyciel też je zna, bo ich doświadczył. Ale ubolewając dziś nad Jego samotnością muszę też spytać samego siebie: jak ja postępuję wobec tych, którzy boleśnie przeżywają swoją samotność? Łatwo jest powiedzieć człowiekowi bojącemu się o jutro, żeby się nie martwił, że wszystko będzie dobrze. Pół biedy, jeśli mam realne podstawy myśleć, że rzeczywiście tak będzie. Gorzej, jeśli to sposób na ucieczkę od niego. Na zamknięcie się we własnym pogodnym świecie. Byle nie psuć sobie dobrego nastroju, byle nie brać na siebie czyjegoś bólu. Czasem ta ucieczka zamienia się w szorstkie upominanie bliźniego, że ciągle mówi o jednym, że nie można go już słuchać, że nie można z nim normalnie przebywać. A o czym ma mówić ten, kto się boi tego, co czeka go jutro? A przecież wystarczyłoby posłuchać. Wystarczyłoby powiedzieć, że choć nie rozumiem – bo czyjś lęk trudno dobrze zrozumieć – to jestem z nim. Zgadzam się koić jego lęk swoim słuchaniem, swoją obecnością. Jakbym czuwał w Ogrójcu z samym Jezusem... Łatwo też stać po czyjejś stronie, gdy ma on wielu zwolenników. W dużej grupie raźniej. Znacznie trudniej, gdy sojuszników nie zostało wielu. Gdy bliscy oskarżanego i wyszydzanego się chwieją, gdy patrząc, jak inni go opuścili, sami zaczynają się wahać, powtarzać – w imię rzekomego obiektywizmu – tezy przeciwników. Ale to właśnie wtedy temu człowiekowi wsparcie jest szczególnie potrzebne. Nawet jeśli popełnił drobne błędy, nawet jeśli nie był idealny, trzeba, choćby w imię dawnej przyjaźni, wesprzeć go obecnością i dobrym słowem. Jeśli i my, jego przyjaciele, w takiej sytuacji go opuścimy, kto z nim zostanie? Tak, tylko Jezus. Ten, który zna, co znaczy samotność pośród zawziętych oskarżycieli. W bólu każdy cierpiący jest sam. Tej samotności nie wypełni żadna obecność, żadne dobre słowo, żaden przyjazny gest. Poziom bólu nie obniży się, gdy wokół będą bliscy. Ale chyba łatwiej go znosić, gdy wokół są współczujący. Pod krzyżem Jezusa stała Jego Matka, umiłowany uczeń, Maria Magdalena i parę innych osób. Musiało ich boleć. Mogli jak inni uciec i nie patrzeć na agonię Jezusa. My też możemy przed bólem naszych bliskich uciekać. Ale możemy zostać. By cierpiącemu łatwiej było go znosić. Obym pamiętając o samotności Jezusa w dniu Jego męki, umiał wspomóc moich osamotnionych bliźnich. Może wtedy, gdy mnie samego dopadnie ból samotności, znajdę pociechę u Boga i u innych.